Z Maćkiem znamy się w zasadzie odkąd pamiętam. Mieszkaliśmy w tym samym bloku, klatka w klatkę – po sąsiedzku. Z tego co pamiętam Maciek mieszkał tam od urodzenia, my z rodzicami i siostrą przeprowadziliśmy się w to miejsce gdy miałem 3 lata, także z poprzedniego miejsca zamieszkania mam bardzo mgliste wspomnienia.
Zupełnie jednak inaczej wyglądają moje wspomnienia z Maciejem – od razu zostaliśmy najlepszymi kumplami, i tak też zostało do dzisiaj. Życie, ułożyło się tak, że razem spędzaliśmy większość czasu na osiedlu. Później – wylądowaliśmy w jednej klasie szkoły podstawowej i gimnazjum. W szkole średniej każdy poszedł już w swoją stronę, co nie zmienia faktu, że cały czas widywaliśmy się regularnie. Dziś mamy już po 25 lat, a za miesiąc mój najlepszy przyjaciel bierze ślub. Jako, że po tym wydarzeniu prawdopodobnie nic już nie będzie takie samo, musieliśmy wymyślić coś co na długo utkwi w pamięci Macieja. Coś co sprawi, że zawsze będzie pamiętał o tym, jakie szczęście miał poznając takich gości jak ja i reszta naszej paczki. Stąd pomysł na wieczór kawalerski (). W nawiasie nasza prywatna nazwa na to wydarzenie, które na zawsze zostanie w naszej pamięci. Taką mam przynajmniej nadzieję i w sumie także pewność. Nie może być inaczej – jesteśmy zbyt zwariowani by tego wieczora się nudzić.
Najpierw wynajętym busem przetransportujemy się do Krakowa – niecałe 40 km. od naszej miejscowości. Ten wieczór po prostu musi odbyć się w Krakowie – mieście wielu możliwości, w tym także w kontekście imprezowym. Zostawiamy busa pod wynajętym apartamentem i rozpoczynamy tam tzw. „before party”. A później? Jak to się mówi – niech się dzieje wola boska. Zobaczymy gdzie nas nogi poniosą, ale jedno jest pewne – będzie niesamowicie!